07 sierpnia 2021

Satoru Gojo x OC #1

    Gojo Satoru jak to miał w zwyczaju, obserwował treningi trójki swoich uczniów na głównym placu. Analizował ich ruchy, technikę i z łatwością przewidywał ich następne decyzje. Atak, blok, unik, kontratak. Trafili mu się niezwykle utalentowani uczniowie, jednak póki co byli niczym brudne, nieoszlifowane diamenty, które pod jego dłonią zabłysną własnym blaskiem. Widząc już intensywniejsze oznaki zmęczenia u młodych, podszedł bliżej.
- Hej hej, dzieciaki. Koniec na dziś. - Zawołał, po czym cała trójka spoconych, poobijanych i ciężko dyszących uczniaków podeszła do niego. Szczegółowo polecił na co mają zwrócić uwagę i co poprawić w kolejnych treningach, gdy nagle Itadori zapytał.
- Kto to jest?
Wszyscy odwrócili się w kierunku wskazanym przez chłopaka. Satoru Gojo, nawet w najczarniejszych odmętach otchłani rozpozna tę sylwetkę, elegancki styl chodu i jej wszechobecny perfekcjonizm. Ayane Evergarden. Znana jako drugi najsilniejszy czarownik Jujutsu. Córka Burz. Kobieta, która zniknęła z jego otoczenia na ponad trzy lata, pojawiła się dzisiejszego dnia i jest w zasięgu jego wzroku. Długie, czarne włosy bujały się na boki w rytm jej kroków a słonecznikowo-żółta sukienka powiewała na wietrze. Satoru uśmiechnął się zadziornie na jej widok, krzyżując ręce na piersiach.
- Heh, widać burza nadciąga.
Wyraźnie zdezorientowani uczniowie rozglądali się po niebie.
- Hę? Nie słyszałem, żeby zapowiadali deszcz.
Gojo nie wiedział, co się wydarzyło, że się pojawiła, lecz musiał wiedzieć.
 
    Ayane Evergarden była umówiona na konkretną godzinę, jednak przyszła przed czasem. Wiele wspomnień, tych dobrych i tych złych mieniło się jej przed oczami, gdy tylko postawiła stopę na terenie kompleksu. Z trudem przyszło jej nie skupianie się na nich. Minęło już sporo czasu, myślała, że przepracowała już tamte wydarzenia i wyciszyła emocje. Jednak wystarczył tylko sam zapach drewnianych budynków, by na murze, którego sumiennie budowała, pojawiły się rysy i spękania. Nim wkroczyła na dziedziniec, desperacko wzięła długi głęboki oddech. Z dziedzińca widać było główny plac. Nie zatrzymując się, obserwowała trójkę młodych osób, w oddali walczących ze sobą. Uśmiechnęła się, przypominając sobie swoje początki, wylane poty, zakwasy, siniaki, zadrapania i wyrywane z frustracji włosy z głowy. Dni, kiedy z bólu nie potrafiła nawet wstać z łóżka było wiele. Jej mistrz, dziadek i starszy brat nigdy nie dawali jej forów. Była pierwszą kobietą w rodzinie Evergarden, zdolną korzystać z przeklętej energii, jednak nawet z tego tytułu nie brano pod uwagę edukowania jej w tym kierunku. Kobieta powinna tylko potrafić pisać, czytać i zajmować się sztukami pięknymi. Te słowa, powtarzane jak mantra przez babkę niesamowicie dołowały Ayane, przyprawiając ją o wszelkie negatywne uczucia świdrujące przez myśli i wwiercające się w podświadomość. Jednak gdy już w wieku ośmiu lat wykazywała niesamowicie precyzyjną kontrolę demonicznej energii, jej rodzina postanowiła dać jej szansę, wbrew obiekcjom babki. 

    - Jesteś wcześniej, niż sądziłem. - Te słowa sprowadziły czarnowłosą na ziemię. Spojrzała na stojącego przed nią człowieka, który upływ czasu miał doskonale wypisany na twarzy. Każda jego zmarszczka mogła opowiedzieć niesamowite anegdoty z jego długiego, pełnego historii życia.
- Chciałam się przygotować. - Odpowiedziała z pełną powagą, niepasującą do jej dziecięcej twarzy.
- Chodź ze mną, dziś nie będziemy walczyć. 
Starzec zaprowadził ją do wolno płynącego strumienia w lesie.
- Ponieważ każdy w naszej rodzinie mógł korzystać z energii przyrody, ty również powinnaś mieć taką umiejętność. Kluczem jest znalezienie jej jak najwcześniej, by podczas treningów zacząć ją wykorzystywać. - Jednym ruchem ręki starzec uformował wodną kulę unoszącą się nad swoją dłonią. - Podaj dłoń.
Mężczyzna kilka razy próbował przekazać wodną sferę dziewczynce, jednak za każdym razem pękała po kilku sekundach i woda rozpryskiwała na ziemię. Pogładził w zamyśleniu sędziwą brodę i uśmiechnął się pogodnie, pocieszając nachmurzoną dziewczynkę.
- Jeśli to nie jest woda, jest jeszcze wiele źródeł energii, drogie dziecko. Ziemia, ogień, wiatr, błyskawice, światło i ciemność. Znajdziesz to, co da ci siłę.
- A co Akito daje siłę? - Zaciekawiona zapytała dziadka.
 
    - Dobrze cię w końcu widać, Ayane.
Z transu wspomnień wyrwał ją znajomy głos. Na werandzie budynku, do którego zmierzała stał wielkiej postury mężczyzna. Na pierwszy rzut oka zdawał się być groźną bestią, twierdzą nie do zdobycia, która nie wpuszcza do środka nikogo. Ayane uśmiechnęła się widząc, że znajoma postać nie zmieniła się nic a nic przez te trzy lata.
- I wzajemnie, dyrektorze.
Minął długi czas i Ayane w końcu wyszła z budynku. Rześkie wieczorne powietrze podrażniało nozdrza i przyprawiało o gęsią skórkę. Zrobiła parę kroków i usłyszała wesołe Yo za plecami.
- Bakayane w końcu ruszyła swoje cztery litery i zawitała na stare śmieci. - Dodał uszczypliwie, gdy się odwróciła.
- Kopę lat. - Odpowiedziała, jakby spodziewając się sarkastycznego powitania i uprzednio przygotowała pewną dozę cierpliwości. Satoru zaś, wyczekując na jakiekolwiek odgryzienie, ironię, sarkazm czy groźbę słowną, jak to często miało miejsce w czasach licealnych, otrzymał zwykłą, najzwyklejszą odpowiedź. – Tyle czasu tu stałeś, żeby zarzucić tak słabym tekstem?
Głos kobiety i jej mimika wskazywały bardziej na zmęczenie niż wkurzenie. Czy to ta sama osoba sprzed lat? Z którą darli koty, wyzywali się od najgorszych i gdyby nie częste interwencje Geto, prawdopodobnie by się pozabijali nawzajem.
- Hoho, Córka Burz zwiększyła wymagania?
- Chociaż ty mnie tak nie nazywaj.
Odwróciła się i ruszyła przed siebie. Czarnowłosa wiedziała, że musiała się bardziej wysilić, żeby nie dać się sprowokować, a nazywanie jej tym tytułem tylko rozdrapywało rany przeszłości. Bolące i piekące jak płynąca po ciele lawa, sącząca się wszystkimi negatywnymi emocjami, niczym najgorszy koszmar.
- Przestań już. To było dawno temu. – Rzucił w zwiększającą się przestrzeń między nimi, po czym szybkim krokiem poszedł za Ayane. – Zmarszczek dostaniesz, jak tak się będziesz zamartwiać.
Zatrzymała się, gdy ją dogonił. Jej twarz miała minę, jakby szykowała się do kazania dekady, lecz poprzestała na samym głośnym westchnięciu.
- Trzy lata temu Ushio. Dwa lata temu mój ojciec. Wierz mi, mam czym się zamartwiać.
Kobieta ugryzła się w język, ganiąc się w myślach za tą niepotrzebną wylewność. Dzielenie się tym niczego nie zmieni, po co angażować kogoś z zewnątrz w jej rozterki, dzielić się bagażem emocjonalnym i tak dalej, i tak dalej. Problem w tym, że Córka Burz doskonale wiedziała, że rozmowa o problemach w niemałym stopniu może ulżyć. Zrzucić ciężar lub rozłożyć go, zazwyczaj równomiernie na ilość osób wtajemniczonych. Tylko dlaczego tą osobą musiał być właśnie Gojo Satoru? Kobieta potarła nerwowo dłonią swoje czoło. Mężczyzna z kolei przyglądał się stojącej przed nim zagubionej istocie, dochodząc do różnych konkluzji. Ayane się zmieniła. To już nie była ta sama pyskata dynamiczna dziewczyna, pojawiająca się w życiu niczym burza, wprowadzająca zamęt niczym tornado. Stojąca przed nim osoba była kimś innym. Kimś, kogo nie znał.
- Wracam do domu. – Oznajmiła, ale białowłosy ubiegł ją, nim zdążyła wykonać jakikolwiek dodatkowy ruch. Wyciągnął do niej dłoń, z wyprostowanym samym małym palcem, szczerząc się, jakby właśnie wpadł na najbardziej genialny pomysł pod słońcem, który zakończy wojny, głód na świecie i zapobiegnie globalnemu ociepleniu.
- Pociągnij palec. – Ayane skrzywiła się, widząc tak głupiutkie zachowanie dorosłego mężczyzny, zastanawiając się, czy jest sens go dotykać z racji jego Infinity. Musiała jednak przyznać, że cholernie potrzebowała jego idiotyzmu, by się rozluźnić choć na chwilę, zająć umysł czymś lżejszym. Niepewnie wyciągnęła dłoń, uświadamiając sobie brak niewidzialnej bariery wokół mężczyzny. Chwyciła jego palec między swój wskazujący oraz kciuk i delikatnie pociągnęła, zastanawiając się nad sensem. Wtem Gojo obrócił się wokół własnej osi, radośnie wykrzykując i wymachując rękami.
- Serdeczne gratulacje! Wygrałaś specjalny kupon na lepsze traktowanie! Do wykorzystania tylko dziś!
Ayane w ciszy patrzyła na promieniującego radością mężczyznę, próbując odnaleźć granicę między czystym idiotyzmem a chęcią udzielenia pomocy, której to czarnowłosa potrzebowała, jednak nie przyznałaby się do tego, nawet gdyby ją cieli na kawałki. Ta duma mnie kiedyś zabije.
- Nie wiem czy skorzystam. – Skrzyżowała ramiona na piersiach, rozdmuchując prątki głupoty, które niebezpiecznie zbliżały się do kobiety.
- No nie możesz przegapić takiej okazji! – Naciskał, nachylając się nad rozmówczynią, nie dając jej ani odrobiny przestrzeni. – Przecież wczoraj miałaś urodzinki!
Skrzywiła się, ale była pod wrażeniem dobrej pamięci białowłosego. Dwudziesty trzeci sierpnia, dzień jej urodzin był wczoraj, zmieniając szóstkę na siódemkę w liczbie jej wieku. Westchnęła po raz kolejny.
- Niech ci będzie. – Zgodziła się, mając nadzieję na szybkie załatwienie sprawy i rychły powrót do domu. – Masz jakiś plan, rozumiem?
Satoru teatralnym gestem udał zamyślonego, po czym dodał szybko.
- Nie. Ale możemy się spotkać z Nanaminem! – Wyciągnął telefon z kieszeni i wykonał szybki telefon. W tonie głosu Kento wyraźnie dało się słyszeć podirytowanie i zniechęcenie, ale nie odmówił.
    Bar, który był miejscem spotkania, należał do tych plasujących się wyżej, na liście ekskluzywnych miejsc spotkań. Czerwono-purpurowe fotele i kanapy usytuowane pod ścianami, odgrodzone od siebie wysokimi półściankami i stoliki dwu, trzy i czteroosobowe stojące głównie przy wielkich oknach i zajmujące większą część przestrzeni na środku. Bar był najdalej wysuniętym miejscem, patrząc od wejścia, ale osoba stojąca za nim miała doskonały widok na wszystkich gości lokalu. Całość zdobiły eleganckie neonowe światła u sufitu i świece na stolikach. Trójka przybyłych zajęła miejsce na kanapach w samym rogu pomieszczenia.
- Shoko nie wpadnie? – Spytała czarnowłosa, gdy sięgnęła po menu, zerkając na desery.
- Dzwoniłem, ale nie odbiera. – Odparł Nanami, robiąc to samo.
- Pewnie leży już gdzieś pijana.
Ayane nie była zadowolona, że jedna z jej bliskich osób nie traktuje swojego organizmu z szacunkiem. Z drugiej strony, może istniało jakieś zaklęcie z odwróconej przeklętej energii pozbywające się kaca lub naprawiające wątrobę.
- Wczoraj szybko się wprawiła. – Zauważyła kobieta, przypominając sobie poprzedni dzień.
Białowłosy zsunął okulary, mrugając pytająco to na Evergarden, to na Kento.
- To wy się widzieliście wczoraj?
Oboje byli zaskoczeni takim pytaniem, nie bardziej jak Gojo zaskoczony taką informacją. I chociaż Ayane nie miała ochoty odpowiadać, Nanamin nie zostawił jej wyboru, prosząc o swoje zamówienie, gdy przyszła kelnerka.
- No tak. – Zaczęła, gdy pracownica lokalu odeszła z zamówieniami. – Z resztą, z Shoko i Nanaminem byłam w kontakcie przez ostatnie lata. O, nawet z Utahime często rozmawiałam.
Satoru czuł się w tym momencie jak piąte koło u wozu, elementem zapomnianym i porzuconym przez towarzyszy. W słowach kobiety ani w reakcji blondyna nie czuć było żadnej skruchy z powodu wykluczenia najsilniejszego czarownika jujitsu z ich małego grona. Ayane, widząc że białowłosy chce wyrazić na głos swoje niezadowolenie z poznanego faktu, ubiegła go.
- Nie dałbyś mi spokoju. – Oparła się wygodniej o kanapę, wbijając wzrok w swoje paznokcie. – Potrzebowałam naprawdę dużo czasu, by wszystko ogarnąć i uspokoić.
- Ayane ranisz mnie. Ranisz mnie bardzo. Olać tak wspaniałego przyjaciela jak ja. – Kręcił głową w dezaprobacie, sztucznie wyolbrzymiając swój domniemany żal do czarnowłosej. – A wszystko pogarsza fakt, że nie mogę ci dziś krwi napsuć.
- Sam sobie w stopę strzeliłeś, Satoru.
Kento słuchał tej konwersacji w milczeniu, konsumując zamówiony sernik na ciepło. Doprawdy, albo się kiedyś pozabijają, albo wezmą ze sobą ślub. Innej opcji nie widział.

__________________________
Witam po rozdziale pierwszym! ♥
Spodziewajcie się błędów, nie mam nikogo do sprawdzania a piszę z potrzeby serca (i duszy).
Kilka faktów o Ayane!
- 27 lat; kobieta; hetero;
- 175 cm; 70kg;
- czarne włosy; ciemnobrązowe oczy
- ulubiony kolor: słonecznikowy żółty, jasnozielony
- ulubiona potrawa: sushi, yakisoba
- lubi: koty, zakupy, dobrą organizację, sukienki, motyle, deszcz, buty na obcasie
- nie lubi: niesprawiedliwości wobec kobiet, kłamstwa, śniegu, 
- unika alkoholu jak ognia
- jej rodzice nie posiadają ani grama przeklętej energii; umiejętności odziedziczyła po przodkach
- ma starszego brata

Dziękuję, że wpadłaś/eś! Do zobaczenia wkrótce!
BAJ BAJ! ♥


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz